sobota, 18 czerwca 2016

Dwa, ale jakby dziesięć. Koty.

Blog miał być multi-tematyczny, więc chyba już czas na… koty.


Tak. Koty. Historia nie tylko na bloga, ale nawet na trzy albo i całą sagę blogów. W pierwszym poście postaram się przybliżyć wam głównego kocie postacie występujące w moim życiu.


Kot numer jeden, znaczy Sparta.
Sparta technicznie rzecz ujmując nie jest moim kotkiem, ale że z nią mieszkam to chcąc nie chcąc jestem za nią także odpowiedzialna. Spartuś ma 8 lat i jest swoistym "kotem z odzysku" większość dzieciństwa spędziła na kopalni i kiedy przyszła do domu była z niej sama skóra i kości. I pchły. Masa pcheł przewyższała zapewne masę kotka. Teraz Sparta jest zdrowym, ślicznym, niewielkim kotkiem i nie ma ani jednej pchełki.
Z uosobienia to prawdziwy aniołek. Taka dobra, spokojna kocia duszka. Ma na koncie wychowanie szczeniaczka, kociaczka (o nim niżej) i opieka nad całą masą malutkich myszek (pozwalała im sobie chodzić po swoim mięciuśkim futerku i tylko je lizała).
Sparta to ten tym kotka o którym przez 90% dnia zapominasz że jest  w tym domu, bo taka grzeczna. Kolejne 10% rozpływasz się nad jej słodkością. NIE MA NIC POMIĘDZY. Ma jednak swoją słabość, a mianowicie pewien różowy puszek zwany Biżu ( jedyne legalne zdjęcie Biżu). Kiedy puszek wchodzi w grę jest nieugięta w walce. No i ćmy. Ćmy też lubi. Najbardziej zwalczać i zjadać.
Prócz tego czai się aż na chwilkę wstanę z krzesła tylko po to, aby tam wskoczyć i się tam położyć. Wystarczy chwilka, wstaje, chcę usiąść a tam o-o kotek. Zawsze wtedy mam rozkminy czy zmieniać miejsce czy jednak przenieść ją na łóżko, na którym lubi siedzieć tak samo bardzo.
Sparta dużym kotkiem nie jest, ale i tak mam problemy z tym żeby ją podnieść choć to raczej wina mojej masy mięśniowej -50... Poza tym jest biała w czarne łatki co możemy zaobserwować na zdjęciu obok. Ma też przeurocze kolorowe poduszeczki na łapkach, które osobiście absolutnie uwielbiam. Mogę siedzieć godzinami i naciskać jej delikatnie łapki, że się pokazały pazurki!



Kot (aka demonik) numer dwa, czyli Piołun.
Kociak jeszcze w sumie. Przygarnięty ze schroniska wrocławskiego (link) w Halloween (to powinna być jakaś wskazówka co do jego charakteru chyba). Nawet roku to-to nie ma. Jest jeden niby, ale jakby go było dziesięć. O. Każdej. Porze. Dnia. I. Nocy. Była nadzieja, że po kastracji trochę będzie mniej ruchliwy, ale nie J Śmiem twierdzić, że zrobił się ino bardziej wyrachowany. Choć móżdżek to ma malutki. Wszyscy już znamy jego genialne podstępy na zbliżenie się do lodówki/śmietnika/talerzyka/kartki papieru. Zaraz. Kartki papieru? Ano, tak bo Pio bardzo lubi jeść papier. Także kawałki plastiku, ewentualnie na podwieczorek owocka. Szczególnie pomelo. Dziecięciem będąc miałam taką wizję, że jak będę miała piesa to będę mu pod stołem podsuwać to czego nie chce zjeść na obiad. Otóż teraz już wiem, że piesek pojawił się pod postacią wszystkożernego kota. Nie zna też pojęcia "pełen brzuch", przez co już nieraz nadszarpnął miesięczny budżet.
Poza tym bardzo lubi się bawić piłeczkami i dzwoneczkami i ma obsesję na punkcie moich nóg. Wystarczy, że podrapię się po łydce,a Piołun już jest obok gotowy zapolować na moją rękę, która najwyraźniej (ja nie mam o tym pojęcia, ale proszę was- co ja mogę wiedzieć o zamiarach mojej ręki?) pragnie zrobić jakąś straszną krzywdę mojej nodze. Lepiej ją obserwować, nie?
Ale Pio to tylko taki kozak wobec domowników. Wystarczy, że usłyszy obce kroki po schodach i już zwiewa pod łóżko. Jak ktoś przychodzi to wogóle nie wychodzi, ani tym bardziej się nie zbliża. Ciężko go zachęcić do wyjścia nawet jedzeniem (!!!)
Słodki jest z niego kociak, ale idiota.
"Idiotą być, słodkie życie wieść."



Wiem, że wiele osób ma jednego starszego kotka i zastanawia się na wzięciem maluszka, ale nie ma pewności jak Starszy Kotek zareaguje. Dlatego też napiszę osobną notatkę, jak to było ze Spartą (lat 8) i Piołunem (wtedy lat-eee tygodni 4).




Jeśli macie jakieś pytania to piszcie na dole.
Komentarze są bardz motywujące, dziękuje też każdemu za przeczytanie notatki do końca.
Pozdrawiam.
Do zobaczenia w następny poście,

Kremu

wtorek, 14 czerwca 2016

Słowem wstępu o mnie i Japonii

Dzień dobry,  (ര௰ര)
Doszłam do wniosku, ze zamiast pisania w taki „szarpany” sposób jak to miałam w zwyczaju kiedyś (raz 3 notatki w tygodniu, raz 2 notatki w miesiącu), będę pisać sobie na zapas i starać się te „szkice” wypuszczać w miarę regularnie. Więc mimo, że ja piszę to w niedzielę 12. to nie mam pojęcia kiedy wy to przeczytacie.
Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że zamiast skakania od razu na głęboką wodę, będę na każdą płaszczyznę wprowadzać was powoli.


Tak więc w tym poście zamierzam rozpisać się trochę o Japonii i mnie. Czyli jak to było, gdzie to było i kiedy to było. (∩̀_́)

Ze mną i Japonią jest śmieszna sprawa. Kiedyś siedziałam sobie spokojnie w moich salonie i skakałam po kanałach. Przez zupełny przypadek trafiłam na jakiś program o gejszach. Tak się zaczęło. Pamiętam, że niedługo potem z okazji mojej (kolejnej) choroby tata kupił mi gazetę stricte o Japonii. I że był tam artykuł o subkulturach. Od razu zawładnęły moim sercem. Na rozwinięcie nie trzeba było czekać długo. Jakiś czas potem „wpadłam” w lalki. Na początku mojej lalkowej aktywności (prowadziłam o nich bloga, szyłam ubranka itp.) zauważyłam u kogoś lalkę inspirowaną jakimś „anime”. Ni cholery nie wiedziałam co to, ale że lalka mi się spodobała to postanowiłam obczaić. I tak moim pierwszym anime stało się Kuroshitsuji. No i oczywiście wkręciłam się w anime na dobrych parę lat. Muszę jednak zupełnie szczerze przyznać, że już mi minęło (choć jakaś fajna seria od czasu do czasu jest jak najbardziej mile widziana), ale dzięki tej „fazie” moje życie zyskało pewną ciągłość. Zaczęłam kopać coraz bardziej i więcej na temat Japonii. Anime odsunęło się jak już wspomniałam na dalszy plan, za to Japonia wręcz przeciwnie- swobodnie dryfowała po większości mojego umysłu. Szczelnie zagnieździła się i wypełniła moje życie. Nie boję się też powiedzieć, że to konkretne zainteresowanie ukształtowało spora część „dzisiejszej mnie”. Obecnie interesuje się wszystkim: od kultury po historię. Mam też plan, aby zapisać się na kurs języka japońskiego (chyba, że uniwersytet da mi możliwość wzięcia tego języka, jako drugi język, na co jest bardzo duża szansa). Muszę przyznać, że przez wiele lat moim marzeniem było dostać się na japonistykę (specjalnie po to mimo typowo humanistycznych preferencji, przez trzy bite lata uczyłam się rozszerzonej matematyki i zdawałam ją na maturze). Niestety wyjazd do Japonii wzbudził we mnie (uwaga, uwaga) oprócz fascynacji... strach. Że nie podołam, że tym samym zniszczę moje marzenie, że mimo możliwości mi się nie uda i będę miała poczucie życiowego przegrywu. Dlatego koniec końców studiuję co innego. Mimo to nigdy mi nie przyszło do głowy rezygnować z Japonii. 


Gdybym miała sobie zrobić tatuaż, który przedstawiałby coś co jest dla mnie ważne, coś co jest dla mnie znakiem i symbolem, wytatuowałabym sobie mapę Japonii. Zdaję sobie sprawę z tego, że to może minąć, ale nigdy nie będę mogła zaprzeczyć temu, że w czasie kiedy byłam najbardziej podatna na wszelkie znajomości i wpływy to właśnie Japonia najbardziej na mnie wpłynęła.


Może i ta historia jest typowa, ale i tak wiele dla mnie znaczy. I mam nadzieję, ze nie słucha się jej aż tak źle. Postaram się, aby następne posty były bardziej wciągające. Proszę ino o wybaczenie, gdyż cały czas próbuję znowu złapać rytm blogowania/ (ノ・ェ・)ノ
Komentarze, jak zawsze mile widziane
Do zobaczenia w następny poście
Kremu

PS Rozważałam czy w tym poście nie umieścić historii całej mojej podróży do Japonii, ale myślę że to jednak zajęłoby za dużo miejsca, jak na jeden post. Choć na pewno z czasem chciałabym o tym napisać. Także stay tuned.

sobota, 11 czerwca 2016

The post

Nie znam osoby, która lubi pisać tego typu „welcome” posty.
Zawsze jest trochę niezręcznie, bo wy nie znacie mnie, ja nie znam was, a blog nie zna ani mnie ani was. Trzeba uważać, żeby nie wyszedł z tego kwas…. Hahaaaaaa. Tak to przykład tego mojego jakże specyficznego poczucia humoru, które będzie nam tutaj towarzyszyć. Po prostu ignorujcie. (੭ु˙​˙)੭ु⁾⁾

Może ktoś z was zna mnie z mojego wcześniejszego bloga lalkowego. Ale podejrzewam, że większość jednak nie dlatego tłumaczę- to nie jest moje pierwsze blogowe doświadczenie. Mój pierwszy blog był o lalkach i umarło mu się śmiercią naturalną, choć lalki nadal mam. Kiedy ten blog zdechnie tego nie wiem, podejrzewam, że zależy to ode mnie i od was *wink, wink*(̀ᴗ-)


┌༼ σ σ ༽┐ O czym będę pisać? ┌༼ σ σ ༽┐
Prawdopodobnie o sobie bo jestem dość egocentryczna choć ze stosunkowo niską samooceną. Wiele o Japonii, bo w ciągu tych wszystkich lat kiedy ten kraj stanowił centrum moich zainteresowań ( w sumie nadal tak jest) nieco się dowiedziałam i chciałabym się dzielić chociaż częścią tej widzę. Również pragnę, aby od czasu do czasu pojawiały się tutaj mojego koty, bo myślę, ze moi znajomi powoli zaczynają być zmęczeni historiami o nich…
//moja składnia tak chaotyczna i taka bruh, jest zabiegiem specjalnym, który ma na celu jeszcze bardziej przybliżyć wam mój charakter//


Tak czy siak słowem wstępu przedstawię się po krótce. Także macie tu garść informacji:

  •       Mam na imię Wiktoria i mam lat 19, rocznikowo 20. Ale jestem bardzo niedojrzała, jak na swój wiek- to od razu uprzedzam.
  •       Dokładnie to ciężko powiedzieć gdzie mieszkam, czuję jakbym miała kilka domów. Nigdy nie czułam się niestety zbytnio związana z moim miastem rodzinnym, ani też nawet z krajem. Uwierzcie mi, że próbowałam to zmienić.
  •       Jestem studentką. Zaskakująco dla wszystkich moich znajomych nie wybrałam kierunku moich marzeń czyli japonistyki, mimo że się na nią dostałam. Jeszcze nie wiem czy to była dobra decyzja.
  •       Interesuję się Japonią  i chciałaby z nią związać moją przyszłość w jakiś sposób.
  •       Nie lubię upałów.


Słowem wstępu to tyle. Nie mogę jeszcze odsłonić wszystkich moich kart, bo potem byłoby nudno, czyż nie? σ(≧ε≦)
Jak już wspomniałam nie jestem we wstępach najlepsza, ale jeśli ktoś dotrwał do końca to brawo.
Komentarze zawsze mile widziane ⌒°()°⌒
Do zobaczenia~

Kremu