wtorek, 27 września 2016

Nami airando 2016


Korzystając z ostatnich wolnych (3. zaczynam zajęcia ://) dni zdecydowałam się napisać krótką relację z festiwalu japońskiego Nami airando który miał miejsce 18nastego września we Wrocławiu na Wyspie Słodowej.
Oczywiście nie mogłam przepuścić okazji przejścia się na "polską wersję" japońskiego festiwalu (na dodatek wejście było darmowe) tym bardziej, ze jednym z gości była prowadząca bloga geisha-kai, którą bardzo szanuję. Niestety pomimo tego że miała mieć krótką prelekcję nt. życia gejsz we współczesnym świecie z powodu (prawdopodobnie) obłożenia namiotu który także prowadziła (można było się przebrać w kimono) wykładzik został odwołany, co wielce mnie zasmuciło.
Festiwal miał trwać do około 20-21, ale niestety z powodu popsucia się pogody koło 18., zwinęłam się szybciej przez co ominęła mnie także prelekcja dotycząca hodowania drzewek bonsai. Poza tymi dwoma niuansami festiwal odebrałam bardzo pozytywnie, więc nie przedłużając dalej- przechodzimy do zdjęć.
 Na festiwalu można było nauczyć się grać w tradycyjne japońskie gry takie jak np. shogi, czy go. Japońskie gry i ich zasady chyba na zawsze pozostaną dla mnie zagadką. Na pewno jednak łatwiej podjąć naukę kiedy zna się znaki kanji (czyli chińskie znaki czytane po japońsku), które są umieszczone na np. "pionkach" (jeśli nazywają się inaczej-a na pewno się nazywają-proszę mnie poprawić) do gry w shogi.  Cóż... moze pewnego dnia.



Można też było zakupić bonsai'a (a także zobaczyć te wyhodowane przez mistrzów). Mimo, ze na efekty na pewno trzeba długo czekać, sztuka ta daje na pewno dużo satysfakcji hodowcą. Wystawcą bonsai była Polska Asocjacja Bonsai. Zapraszam cieplutko na ich stroną, aby zobaczyć jakie cuda tworzą!
 Wzięłam udział w takim jakby konkursie operowania pałeczkami i zajęłam drugie miejsce. Nieskromnie powiem, że poszłoby mi lepiej gdybym tak się nie denerwowała i nie trzęsłyby mi się aż tak ręce (bardzo nie lubię jak ktoś na mnie patrzy albo muszę rywalizować). W ramach nagrody dostałam tzw. "nami jeny", którymi można było zapłacić za udział w niektórych płatnych namiotach (np. przebrać się w kostium albo zamówić kaligrafię japońską). Stanowiły one w dużym uproszczeniu taką "zniżkę" na niektóre atrakcje (choć np. w sklepikach albo barku nie można było nimi płacić). Ja oczywiście zdecydowałam się po raz drugi w życiu (pierwszy raz było w Japonii) założyć kimono (a raczej uproszczoną wersję). Cieszę się, ze ponownie miałam okazję przejść się w tym pięknym hm... ubraniu :)


Na scenie odbywały się także pokazy japońskich sztuk walki takich jak kyudo (japońskie łucznictwo), aikido czy kendo. Po raz pierwszy w życiu miałam okazję zobaczenia na żywo tych sportów (czy też sztuk) i jestem bardzo zadowolona że miałam okazję. Oczywiście nieco rozczarowujące było to że zawodnicy kyudo strzelali do celu z  tak bliskiej odległości, ale myślę że wynikało to z chęci zachowania bezpieczeństwa osób, które mogłyby przechodzić niedaleko sceny (jakby nie patrzeć taka strzała może zabić z miejsca). Pokazane były jednak wszystkie "rytuały" towarzyszące normalnym zawodom kyudo, więc myślę że publiczność nie miała na co narzekać.
 Aikidocy demonstrowali różne rodzaje walki w aikido (np. walkę w zwarciu, czy walkę specjalnymi kijami). Musze przyznać, że odgłosy rzucanych na ziemi przeciwników zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. Tak samo jak to że przy około 15 stopniach walczyli na boso, podczas gdy ja marzłam w tramposzczach i kurteczce.
Kendocy także pokazali się od najlepszej strony. Najpierw nastąpiła demonstracja podstawowych uderzeń, następnie kilka kombinacji uderzeń, następnie zaś walka okraszona komentarzem prowadzącego, który również tranuje kendo (choć myślę, ze bez komentarza podobałoby mi się tak samo, gdyż niestety 15 minut pokazywania ataków na nic się zdało, kiedy zaczęli wymachiwać shinai (bambusowymi mieczami, które w oryginale miały zastępować katanę) z prędkością światła. Nie mniej pokaz bardzo mi się podobał choć wątpię abym kiedykolwiek chciała spróbować (za bardzo bałabym się, ze coś zrobię przeciwnikowi lub sobie).
Podsumowując wyjście zaliczam do bardzo udanych i mam nadzieję, ze będzie mi dane wziąć udział w następnej edycji tego festiwalu!

~Kremu

2 komentarze: